czwartek, 24 marca 2016

Pierwsza i na pewno nie ostatnia wizyta u sąsiadów :)

Dziś krótki wpis dotyczące Erywania, czyli stolicy Armenii. Krótki, bo po pierwsze nie za dużo udało mi się zobaczyć, a po drugie mam dużo pracy związanej ze zbiórką dla schroniska w Batumi. Muszę jednak nadrobić blogowe zaległości, bo najbliższe miesiące zapowiadają się bardzo intensywnie :) Goście, goście - już nie mogę się doczekać!

Z opinii turystów spotkanych na drodze wynikało, że Armenia nie ma nic ciekawego do zaoferowania, ja jednak miałam przeczucie, że chyba się mylą :P I miałam racje, bo już sama droga do Erywania, choć wyboista i kręta już mnie zachwyciła! Po drodze mijaliśmy miasteczka i wioski wciśnięta w zbocza gór, a po minięciu miasta Wanadzor serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Puste pola, pojedyncze domy lub wioski, a w tle góry - cóż może być piękniejszego :)


Erywań to tętniące życiem, europejskie miasto z bardzo ciekawą architekturą. Szerokie ulice, monumentalne budowle z różowego kamienia i przestrzenne place - zdecydowanie różni się od klimatycznego Tbilisi. Marmurowe Kaskady, czyli schody prowadzące na zboczu z rzeźbami i instalacjami to duma miasta i miejsce spotkań zakochanych par :) Ormianie kochają sztukę, dlatego co roku sprowadzają nową rzeźbę autorów z całego świata - niektóre są naprawdę ciekawe, ale przy niektórych zastanawiałam się co autor miał na myśli ;) Mnie zachwycił jeszcze Wernisaż, czyli targ przy Placu Republiki z ręcznie robionymi przedmiotami. Można tam znaleźć wszystko od wyszywanych torebek po biżuterię i inne cuda. Warto zabrać więcej gotówki, bo będziecie chcieli kupić dosłownie wszystko ;)




Drugiego dnia zwiedziliśmy Muzeum Genocydu, na które spokojnie można poświęcić parę godzin, choć składa się jedynie z filmów, zdjęć i opisów. Mnie bardzo poruszyło i warto tam zajść podczas wizyty w stolicy Armenii, żeby poznać historię tego państwa. Dwa dni, a minęły tak szybko, w kwietniu wracam na dłuższą wyprawę po ormiańskich monastyrach!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz