Początek października to ostatni moment na odwiedzenie dwóch wysokogórskich regionów Gruzji - Tuszetii i Chewsuretii. W miasteczkach Omalo i Dartlo (Tuszetia) oraz Szatili (Chewsuretia) znajdują się charakterystyczne wieże z kamienia, które nie tylko służyły do celów mieszkalnych, ale przede wszystkim do obrony inwentarza i ludności przed najeźdźcami. Podobne baszty znajdują się również w Swanetii, jednak w Szatili znajduje się kompleks wyglądem przypominający zamek, w którym zamieszkiwała cała wioska. Postanowiłam wybrać się tam na jesienny spacer, choć droga nie była ani łatwa, ani krótka :)
Krok pierwszy, czyli nocny pociąg do stolicy Gruzji - Tbilisi. W dniu wyjazdu dowiedzieliśmy się o przygotowywanej wieczornej suprze na powitanie nowych wolontariuszy (ja, dwójka Polaków i Holender) oraz pożegnanie tych, którzy nie długo kończą projekt. Do pociągu wsiadłam więc najedzona i napojona ;) Nocny pociąg na trasie Ozurgeti-Tbilisi oferuje kuszetki (4 łóżka na przedział) i jedzie tylko 9,5 godzin (cena poza sezonem - 18 lari, w sezonie - 22 lari). Ja zasypiam w każdych warunkach, więc opcja kuszetki to dla mnie luksus, było wygodnie i bez przygód :)
Marszrutka do Szatili odjeżdża z dworca autobusowego Didube, do którego można dojechać metrem. Nie wiedziałam, że metro w Tbilisi wybudowane jest tak głęboko! Jazda schodami przy Dworcu Centralnym to wrażenia prawie jak rollercoaster! W Gruzji podoba mi się to, że właściwie nie musisz niczego szukać, to co chcesz znajdzie się samo ;) I tak zamiast czekać godzinę na marszrutkę, pojechałyśmy pustym busem z kierowcą jadącym po grupę z Polski. Pogoda nie zapowiadała się kolorowo, widoki zasłoniła nam gęsta mgła i deszcz. Jednak w miarę jak jechaliśmy przełęczą do doliny prowadzącej do Szatili, niebo rozpogodziło się i pojawiło się słońce! Kolory drzew i zbocza gór zachwycały różnorodnością barw, zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wrażenia!
Szatili jest miejscem coraz bardziej turystycznym, ale poza sezonem nie ma już tak dużo zwiedzających lub wędrujących. Do Szatili prowadzi przepiękny szlak z Omalo, który jest moim numerem jeden na kolejną wizytę w Gruzji! Bez problemu znalazłam nocleg w... tak, jednej z wież obronnych! Spanie w wieży z kamienia i drewna, która została wybudowana ok. VII-X w. to coś niesamowitego! W miasteczku spędziłam jedynie 24 godzin, więc odbyłam kilka spacerów w okolicy, które jeszcze raz zachwyciły mnie jesiennymi kolorami. Chewsuretia o tej porze roku jest naprawdę przepiękna! Zresztą, zobaczcie sami :)
Czas szybko minął, również w towarzystwie współlokatorów z hostelu - Polaka, Izraelczyka i Estonki :) Podróż powrotna marszrutką mimo, że długa (6 godzin) nie dłużyła się, bo pogoda dopisała, a widoki zapierały dech w piersiach! No i zdążyłam poznać kilka nowych, gruzińskich, muzycznych hiciorów ;) Na szczęście zdążyłam na ostatnią marszrutkę do Ozurgeti, która jedzie tylko 5 godzin i tym sposobem przed 24 byłam już na miejscu. Na deser zostawiam zdjęcia z drogi ;)
* Marszrutka do Szatlili odjeżdża w każdą środę i sobotę o godz. 9:00, natomiast powrotna jest w czwartek i niedzielę o godz. 12:00. Sezon trwa od początku czerwca do początku października. Koszt przejazdu w jedną stronę to 20 lari.
** Polecam nocleg w wieży obronnej! Kontakt znaleziony (oczywiście) w przewodniku Bezdroży, ale w Szatili można znaleźć również innej gesthousy. Jest tam skromnie wyposażony sklepik, ale lepiej zrobić zakupy w Tbilisi lub skorzystać z opcji wyżywienia z noclegiem. I to na pewno nie będzie mała kolacyjka, więc lepiej porządnie pospacerować ;) Niestety, budżet wolontariacki sprowadza mnie zazwyczaj do opcji chleb z serkiem i pomidorem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz