poniedziałek, 8 czerwca 2015

No i stało się…

Zrobiłam to. Znacie to uczucie, kiedy podejmiecie już tą ważną decyzję, zrobiliście ten krok naprzód i nie da się już zawrócić? I wciąż niedowierzanie, że ta decyzja jest prawdziwa, a Wasze życie zmieni się w przeciągu najbliższych kilku miesięcy? Ten przypływ adrenaliny w oczekiwaniu na to co się wydarzy?

Wielokrotnie słyszałam z ust znajomych „zawsze chciałem/chciałam tą zrobić”, czy „to jest moje marzenie”. Sama czekałam ze swoją decyzją i nie ufałam do końca sobie, że moje marzenia zrealizuję. Czy marzenie to to samo co cel, a cel to to samo co marzenie? Warto spisać sobie listę pragnień, aby później zrobić z niej naszą listę do realizacji.


Ale jak zdecydować, że ten punkt to jest właśnie ten, który chcę w najbliższym czasie zrealizować? Czasami nie jest to odpowiedni moment, bo inne cele wydają się nadrzędne albo po prostu jeszcze nie poradziliśmy sobie z własnymi przekonaniami, które nas samych blokują przed ich realizacją. Znacie te wszystkie powiedzonka o niespełnionych marzeniach w stylu : „rzadko koło zdarzeń obraca siła naszych marzeń” lub „podrzuć własne marzenia swoim wrogom, może zginą przy ich realizacji”. O tak, jak znam je całe mnóstwo ;)

Otrzymujemy je w prezencie od naszych rodziców, nauczycieli, autorytetów. Na szczęście nasze przekonania to też napęd do realizacji marzeń. Ja wyrosłam w przekonaniu, że zdobędę świat :P I jak na razie mimo mojego przerażenia, tego się będę trzymać.

Czasem zdarza się, ze nasze marzenia niekoniecznie chcielibyśmy zrealizować. Przecież między innymi po to marzymy, aby rozwinąć wodzę naszej wyobraźni. Ja marzyłam o locie paralotnią i proszę, moje marzenie zostało spełnione – dziękuję Ci J.! Jest tylko jeden, mały problem… mam paniczny lęk wysokości. No ale czy nie po to są lęki, żeby się z nimi zmierzyć? Także przed wyjazdem zafunduję sobie jeszcze dodatkowy zastrzyk adrenaliny na parasailingu :D Myślę, że rada N. z lekami uspokajającymi przed, może mi się w końcu przydać ;)

No dobra, ale wracając do tematu, jak ja podjęłam swoją decyzję? Nie byłabym sobą, gdybym nie podeszła do tego metodologicznie! Z racji tego, że jestem baaardzo początkującym trenerem (swoją drogą, czy to nie kolejne przekonanie?;), próbuję wszystkiego na sobie, żeby potem móc to przekazywać innym. Pytania kartezjańskie – jedna z metod wyznaczania celu, sprawdziła się idealnie.

Jak to zrobić – krok po kroku, może Wam też się kiedyś przyda.

Znajdźcie sobie dłuższą chwilę, tylko dla siebie. Najlepiej użyć kartki i długopisu niż edytora tekstu, jest to wtedy bardziej namacalne. Zapiszcie swój cel – najbardziej konkretnie, jak potraficie to w tej chwili określić. Przykład: „Chcę wyjechać do Gruzji we wrześniu 2015 roku na 9 miesięczny wolontariat europejski” zamiast „Chcę wyjechać” J Narysujcie na kartce macierz – czyli kwadrat podzielony na ćwiartki. Mój brat, umysł ścisły, jest pełen podziwu, że znam to słowo :P

Teraz musicie odpowiedzieć szczerze, najlepiej prosto z serca (chociaż metoda logiczna) na cztery pytania (każde w innej ćwiartce):
1.       Co by się wydarzyło, gdybym osiągnął/osiągnęła cel?
2.       Co by się nie wydarzyło, gdybym osiągnął/osiągnęła cel?
3.       Co by się wydarzyło, gdybym nie osiągnęła/osiągnął celu?
4.       Co by się nie wydarzyło, gdybym nie osiągnęła/osiągnął celu?

Na początku brzmi to, jak mamrotanie lunatyka, ale uwierzcie mi potrafi bardzo szybko wyróżnić „tylko” marzenia od celów do realizacji tu i teraz. Bardzo dobrze widać też nasze wartości. Czasami chcielibyśmy zrealizować dany cel, ale priorytetem są inne, ważne dla nas w tym momencie wartości, które decydują o ich realizacji. Po takim przemyśleniu całej sprawy nie macie też kaca moralnego, pod tytułem „dlaczego ja?”. Podejmujecie świadomą decyzję, swoją, a  nie kierowaną radami życzliwych kolegów, rodziców.

Ja swoją podjęłam - Gruzjo I’m coming!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz